1 września – inauguracja nowego roku szkolnego (2016/2017)

Uroczystość inauguracji nowego roku szkolnego rozpoczęła się Mszą św. w Sanktuarium św. Jana Pawła II – wzięli w niej udział wszyscy uczęszczający do Miejskiego Zespołu Szkół nr 4 w Krośnie. Uczniowie klas drugich i trzecich II Liceum Ogólnokształcącego spotkali się z wychowawcami w salach lekcyjnych. Natomiast pierwszoklasiści zgromadzeni przed budynkiem Szkoły złożyli ślubowanie i wysłuchali powitania p. dyr  E.Janusz. Później  udali się na spotkania z wychowawcami:

  1. B.Czuba – Ia
  2. L.Klein – Ib
  3. S.Bloch – Ic
  4. R.Pernal – Id
  5. M.Jastrzębska – Ie
  6. A.Chodorowicz-Bąk – If

Jak spojrzeli na ten dzień uczniowie? Teksty:  Mileny Mnich (Id) i Bernarda Chrunika (IIIc) oraz  fotoreportaż Anny Uliasz (IIIc) to próba odpowiedzi na to pytanie.

Renata Pernal 

dscn1274

Ciężki, górujący nad małymi postaciami w dole, gmach szkoły przytłacza swoim istnieniem. Stojąc w cieniu wysokiego, lecz lichego drzewa iglastego nie można poczuć się nawet częściowo zakrytym przed jego groteskową potęgą. Kierujesz swój wzrok ostrożnie w górę, mrużąc oczy przygotowane na zderzenie z jaskrawością otoczenia, prześwietlonego niczym nieudana fotografia. Pastelowe, bajkowe barwy elewacji budynku odcinają się na tle głębokiego błękitu nieba, a cały ten widok sprawia wrażenie nieco sztucznego i jakby wyjętego z rzeczywistości. Na każdym z pięter z zaciekawieniem wyglądają przez szyby wykrzywione w lekko szyderczym uśmiechu twarze osób, dla których pierwszy dzień w nowej szkole od dawna jest już tylko wspomnieniem. Palce wskazujące raz po raz lekko stukają w szyby. Myślisz sobie, że teraz to my, tu w dole chwilowo jesteśmy w tym miejscu obcy. Jesteśmy tym, co nowe, co jeszcze nieswoje. Przypuszczasz jednak, że naturalną koleją rzeczy wkrótce się to zmieni.
Wszystko zdaje się być nierealne i lekko przesadne, oderwane od rzeczywistości, jakby to był tylko surrealistyczny film, a ty istniał jedynie jako jego bohater.
Czujesz na sobie uderzające w ciebie raz po raz spojrzenia, odbijające natychmiast w inną stronę i znów powracające, jak zamknięte w przestrzeni atomy w swoim wiecznym tańcu. Rozglądając się wokoło, widzisz szeroko otwarte oczy z ledwo zauważalnym śladem paniki w pozornie obojętnym spojrzeniu.
Idealnie proste, lśniące włosy, błyszcząca w słońcu czerń i czysta biel. Rzucane ukradkiem na boki nerwowe spojrzenia, taksujące wzrokiem każdą z napotkanych na swej drodze ludzkich sylwetek. Morze nieznanych twarzy, wśród których toniesz i ty.
Nadmiar dźwięku, koloru, uczuć sprawia, że masz ochotę jedynie oddalić się z tego miejsca, z tego czasu. Wrócić w letnią przeszłość, w pełne przygód wczoraj. Ale to jest już za tobą, za wszystkimi, który stoją zebrani na tym niewielkim, betonowym placu. Myśli krążą wśród nowych spraw, teraz nowy cel zaprząta głowę. Wszystko sprawia wrażenie zawieszonego w oczekiwaniu.
Wydawany od pewnego czasu, nagłośniony sztucznie głos niespodziewanie milknie, a skłębiony  wokół ciebie tłum porusza się w jednym kierunku, zabierając cię ze sobą. Jesteś teraz masą, jesteś nieznaczącą jednostką w tłumie i od teraz już tak będzie. Wchodzisz powoli po zablokowanych ludzką masą schodach, podążając w kierunku swojego przeznaczenia.
I w końcu jesteś tam, idziesz po szarej posadzce, ciemnym korytarzem, który całe lato czekał cierpliwie na ponowny tupot znoszonych trampków na swojej powierzchni i głośny tumult głosów odbijających się od jego ścian, i muzykę płynącą nie wiadomo skąd codziennie tylko przez dwadzieścia minut.
I choć w powietrzu czuć jeszcze zapach lata
Coś właśnie znów się zaczyna.

Milena Mnich 

Przez całe wakacje, przedstawiając się nowo poznanym ludziom, mówiłem już o sobie  - maturzysta. Tak dziwnie, nienaturalnie brzmiało to w moich ustach, że pojąć nie mogłem istoty bycia tym najstarszym. Bycia tym, który ma przyzwolenie na wyklinanie pierwszoklasistów na schodach, kiedy spowodują zator - przywilej ten nadawała mi ilość lat spędzonych w szkole. Drugim przywilejem jest możliwość mówienia o wszystkich jako o dzieciach - w końcu tylko czasem zdarza się, że ktoś określony tym mianem jest starszy ode mnie samego, więc się sprawdza. Poza tym, to już niewiele mogę jako przedstawiciel starszyzny. Niestety, nie jest mi dane wybieranie króla, jak to robili reprezentanci   tej samej w końcu  grupy w starożytnym Rzymie.
Wszyscy domyślają się, że maturzysta jest „tępiony” od pierwszego przekroczenia progu drzwi, przy których świeci się magiczne światło, do którego jedyną brakującą rzeczą jest wyłącznik. Już wtedy słyszy słowa: kiedy chcecie sprawdzian powtórkowy z całej pierwszej klasy? może być jutro? nie? dobrze, wpisuję na pojutrze.  I tak do kwietnia. Nie jest przypadkiem, że to w tej klasie bliżej poznaje się  Schopenhauera.
Ciężkie dni urozmaica jednak „coranny” widok biegnących młodych, którym odjeżdżający autobus bije spalinami w twarz. Kiedy człowiek sam przez tak długi czas doświadcza czegoś podobnego, w płucach zamiast tlenu przyswaja się aldehydy czy inne węglowodory. Myślę też, że to dobry powód, żeby rasę maturzystów nazywać po prostu spalinowcami. Ciekawy, jak to zaowocuje po latach i czy posiądziemy atut trzeciej ręki wyrastającej gdzieś z barku, trwam w stanie obronnym do czerwca.  Na marginesie też czasem zastanawiam się, jak przebiegnie dalsza część mojego życia – zdeterminowana pracą w tym roku. A czy szef  będzie zawiedziony, czy też nie – zobaczymy. Na pewno będzie krzyczał.

Bernard Chruniik 

 

  • dscn1310
  • dscn1306
  • dscn1305
  • dscn1293
  • dscn1290
  • dscn1298
  • dscn1284
  • dscn1283
  • dscn1264
  • dscn1266
  • dscn1268
  • dscn1274
  • dscn1280
  • dscn1262
  • dscn1261
  • dscn1257
  • dscn1255
  • dscn1253
  • dscn1251
  • dscn1250
  • dscn1244
  • dscn1226
  • dscn1197
  • dscn1203
  • dscn1212
  • dscn1215
  • dscn1217
  • dscn1223
  • dscn1224
  • dscn1225
  • dscn1187
  • dscn1182

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna